Wszysto rozpoczęło się około 21.00 od zdawało by się niegroźnych serii błyskawic... efekt był taki, że chyba profilaktycznie, od razu wyłączono u nas prąd!
A dopiero później burza na dobre się rozpętała...
Siedziałam więc sama w domu, mąż w pracy, dzieciaki już spały, a ja- cóż mogłam robić w blasku świec?
Uplotłam taką oto branzoletkę:
z żółciutkiego, słonecznego sznurka, tak wbrew temu, co za oknem- by rozpędzić lęk...
W branzoletkę jest wpleciona duża pastylka i dwie małe kosteczki, czarnej lawy wulkanicznej
A w pleceniu całości towarzyszyła mi piosenka Wolnej Grupy Bukowiny z płyty Słonecznik.
Oczywiście, z powodu braku prądu, mogłam ją tylko sobie zanucić:
" gdy zabraknie słów, wtedy warto mieć, czarny łeb słonecznika w ogniu dookoła..."
Czyż ta branzoletka nie przypomina troszeczkę takiego słonecznika?
I co tu więcej mówić...
Możecie sami posłuchać:
Witam koleżankę po fachu :) Piękna bransoletka, rzadko widuję tak ładnie zrobioną makramową biżutkę.
OdpowiedzUsuńSliczna! Bardzo podoba mi sie kolor, uwielbiam taka soczysta zolc.
OdpowiedzUsuńPiekna bransoletka!
OdpowiedzUsuń