wtorek, 26 listopada 2019

Wbrew świątecznym klimatom

Wszędzie wokół świąteczne prace: kartki, dekoracje, ozdoby choinkowe.
Oczywiście, że ja też takie tworzę ale dziś, trochę na przekór, pokażę Wam coś innego.
To taki mały eksperyment.
Próba połączenia  mojej ukochanej makramy
z elementami  scrapbookingu.
A wszystko zaczęło się od tego, że w maju, na Zlocie w Katowicach kupiłam sobie obręcze  
z hdf-u,  oczywiście na stoisku Agaterii.
Długo zajęła mi realizacja mojego pomysłu ale wreszcie się udało.
Oto on. 
Mój wyjątkowy  łapacz snów. 


Jak już pisałam obręcz łapacza, to baza hdf z Agaterii, pomalowałam ja farbami akrylowymi, zrobiłam przecierki, tu i tam dodałam pasty spękającej.


Wnętrze obręczy wypełnia papier scrapowy, z cudownej, romantycznej kolekcji papierów "Dreamer" marki Mintay Papers.
Dodatkowo kilka wyciętych grafik przykleiłam na dystansach, by podkreślić efekt trójwymiaru.


Wszystko to, jest nieco rozbielone białym gesso i i "poplamione" białym splashem. 
(Miejscami trochę mocno mi się  chlapnęło 😉)


 "Góra" łapacza to jedno ale prawdziwie dumna jestem z "ogona", który wyplotłam techniką  węzłów makramowych z bawełnianego sznurka skręcanego.
Ten rodzaj sznurka ma tę zaletę, że można jego końcówki rozczesać, 
tak by powstały frędzle, czy puszyste wachlarze.
Wybrałam tu dwa kolory sznurka: naturalny i beżowy.
Wplecione naprzemiennie wizualnie dodają pracy objętości.


Jak widać sznurkowa, makramowa część mojego łapacza jest dosyć gęsta.
A to dlatego, że składa się z dwóch warstw sznurka. 
Z przodu warstwa z wyplecionym  wzorem. 
Z tyłu warstwa luźno zwisających sznurków, lekko tylko rozczesanych na końcach.


     Póki co ten pastelowy, romantyczny łapacz zawisł w naszej kuchni. 
Fajnie rozjaśnia pomieszczenie w ten ponury, jesienny czas.
Może gdy doczekam się  remontu naszej sypialni, tam znajdzie swoje miejsce?
      

Osobiście jestem zadowolona z tego eksperymentu. 
Spodobało mi się  to połączenie  dwóch moich pasji.
Czy powstaną  kolejne? Sama nie wiem.
Ale bardzo jestem ciekawa, czy Wam się podoba?

Pozdrawiam serdecznie 😊









czwartek, 21 listopada 2019

Jakoś się kręci!

Czas pędzi do przodu, raz jest lepiej raz jest gorzej... ale wiadomo, jakoś się kręci!

Zakręcona jestem ja, zakręcone są też moje kartki, które robiłam ostatnio dla facetów pełnych pasji.


Pierwsza dla entuzjasty wędkowania.
Z rybą i wijącym się na haczyku, uroczym robaczkiem ;)



Takie kartkowe dwa w jednym, bo nie dość, że praca jest sztalugowa, to jeszcze ze "spinnerem".



Ten zestaw powstał z kolekcji papierów marki Mintay Papers.



Fajnie się kręci?



Drugą karteczkę zrobiłam dla miłośnika piłki nożnej i trenera naszej lokalnej drużyny "Orlików".


Dlatego też, nie mogło tu zabraknąć piłkarskich atrybutów.
Boisko,a wokół niego tocząca się piłka. 
Tak, to również kartka typu spinner.
Tym razem posłużyłam się papierami marki Craft o'Clock






No to GOOOL!!!



Jak widać na prezentowanych przykładach, fenomenem kartek typu "spinner" jest kręcący się, wirujący wokół jakiegoś stałego elementu, przedmiot.
W obydwu kartkach wykorzystałam genialne, hobbistyczne tekturki marki Tekturkowo- szczerze polecam!

A jak zrobić spinnera?
Wiem i nie powiem... ;)
Ja ten rodzaj kartki poznałam uczestnicząc w kursie na "nietypowe kartki" organizowanym przez sklep Artimeno .
A w arkana sztuki tworzenia tych kartek wprowadziła nas Inka Klonowa.
Bardzo lubię tę nietypową formę kartek i w sekrecie wam powiem, że ich zrobienie nie jest takie skomplikowane, na jakie wygląda ;)

Pozdrawiam :)


piątek, 1 listopada 2019

Brush lettering- moja nowa przygoda

Nie wiem, czy macie podobnie ale ja tak mam, że lubię próbować różnych nowych rzeczy.
Jak dotąd, z pośród wielu rękodzielniczych dziedzin, z którymi miałam sposobność się zaznajomić,  pozostałam wierna scrapbookingowi i makramie.

Czas na nową przygodę!
Odkąd zaczęłam na Instagramie obserwować profil Wioli- @poprawnaoptymistka zafascynowało mnie piękne pisanie.
Nie ukrywam, że nie potrafię ładnie pisać,
 więc pomyślałam, że kaligrafia to nie dla mnie.

Ale Wiola zainteresowała mnie brush letteringiem.
To technika malowania liter brush penami, specjalnymi pisakami o końcówce ukształtowanej jak pędzelek.


Pod koniec wakacji udało mi się upolować w  Biedronce 
kilka brush panów "pentel touch".
Wtedy mogłam zacząć  ćwiczyć.

Początkowo korzystałam z e-booka, którego znalazłam na stronie 
Poprawnej Optymistki. 
Ćwiczyłam literki ale nie do końca wiedziałam, czy robię to dobrze.



Marzyłam o warsztatach z brush letteringu.
I udało się. 
W niedzielę byłam na takich warsztatach 
organizowanych przez Wiolę w Rybniku.

Te trzy godziny warsztatów minęły bardzo szybko i były bardzo intensywne.
Poznaliśmy rodzaje brush penów, sposób ich prawidłowego trzymania, 
technikę ładnego pisania.




Udało nam się przećwiczyć pisanie liter małym i dużym brush penem w bardzo fajnych notatnikach, które zaprojektowała Wiola.



A oto i sprawczyni całego tego twórczego zamieszania... Wiola w akcji, tłumacząca nam zawiłości kreślenia litery "f"




Jestem bardzo zadowolona z tych warsztatów
 i cieszę się, że mogłam brać w nich udział.

I wiecie co  wciąż mam ochotę na więcej!



Do tego stopnia, że właśnie zakupiłam sobie kurs on-line
który  stworzyła Poprawna Optymistka.
Kurs jest bardzo ciekawy, bo Wiola nagrała wiele filmików instruktażowych, przygotowała karty ćwiczeń... dodatkowo wraz z kursem działa grupa wsparcia, no i jest okazja na dodatkowe bonusy i prezenty od sponsorów.



Każdego, kto jest zainteresowany nauką brush letteringu w imieniu Wioli serdecznie zapraszam.
Ja polecam... i idę ćwiczyć malowanie liter ;)


Pozdrawiam serdecznie :)