piątek, 27 maja 2011

Mężowi...

też zrobiłam kartkę dla mamy :)

 

Tym razem sztalugową, posiłkując się tym kursem.


 Ze ślicznych, kwiatowych papierów z Galerii Papieru


Skromna taka, bo już nie miałam czasu na zrobienie drugiej kaskadowej: ot, papierowy kwiatek, trochę sznurka, motylki, guziczki i jest.
Najważniejsze, że mojej " drugiej Mamie" się spodobała :)


A idąc za ciosem, zrobiłam jeszcze jedną tego typu kartkę, która poleciała do Janeczki... na urodziny :)


Motyw hortensji zeskanowany, wydrukowany, pomalowany kredkami akwarelowymi, pociągnięty lakierem do spękań i werniksem szklącym,


do tego materiałowa tasiemka w kwiatki, trochę stempelków, kwiat, sznurek i motylki...
Już wiem, że udało mi się zrobić Janeczce niespodziankę :)

Rozpędziłam się coś w papierowej robocie, to chyba przez te piękne papiery, które sobie sprezentowałam... już powoli zapominam jak sznurek wygląda, a i "decu" do mnie mruga, bo zamówienie czeka... oj, muszę się zabrać do pracy.
Ale priorytetem na najbliższe dni są przygotowania do urodzinowego przyjęcia naszej Tosi... i zadanie bojowe, TORT!
Udaję się zatem do kuchni :)

Buziaki dla Was!

środa, 25 maja 2011

Efekt...

walki z papierem:


Ciężki to był bój, bo papier jakoś mnie nie lubi, a i założenie sobie zrobiłam ambitne, że zrobię dla Mamy kartkę kaskadową, według tego kursu.
Tu kilka szczegółów...



 Do zrobienia tej kartki użyłam przepięknych papierów  "Usłane różami" z Galerii Papieru.


 A tak wygląda po rozłożeniu:


Przymykając oko na drobne krzywizny, nierówności i niedociągnięcia, powiem, że jestem z siebie dumna!
Wszak to mój debiut, pierwszy raz robiłam tak zaawansowaną (w moim odczuciu oczywiście) kartkę... i muszę przyznać, że jest piękna :)))


 Mam nadzieję, że mojej Mamie również się spodoba...

Z rozpędu powstała jeszcze jedna kartka... ale to już zupełnie inna historia...

Pozdrawiam

P.S. A czy Wy też macie problemy z bloggerem, ja nie mogę pisać komentarzy, czytnik mnie nie chce logować... o co chodzi? Czy ktoś wie?

poniedziałek, 23 maja 2011

Słoneczka...

nam ostatnio nie brakuje, właściwie zaczynamy narzekać na brak deszczu. Już kilka dni z rzędu straszą nas burze, ale po kilku pomrukach, odchodzą gdzieś bokiem.
Więc słonko króluje.
Nawet w Ma-kramiku :)
Ponieważ moja faza na drewniane koraliki dalej trwa, to zrobiłam kolczyki z mnóstwem drewienek, w dwóch kolorach:
żółto- fioletowe ...

i zielono-zielone :).

Uplecione na bazie z drutu pamięciowego.
Gdy je plotłam w sobotę, to Mąż zapytał, czy robię sobie kolczyki na niedzielę? Dowcipniś, a może to ukryta sugestia, że już dość robienia kolejnych egzemplarzy, które w pudełkach zalegają.
Zaczynam wątpić w sens mojego plecenia. Cóż makramą świata nie zawojuję :(

Ale pokażę Wam jeszcze po jednej fotce...


Mnie się podobają i nawet duża ilość koralików wyjątkowo mi nie przeszkadza.
A ponieważ kolczyki żółto- fioletowe pasują idealnie do piaskownicowego kolorotonu, to je zgłaszam!
A co!

Pozdrawiam i w bojowym nastroju idę się na papierkach wyżyć!
Pa, pa :)

piątek, 20 maja 2011

Drewniaczek

Nazbierało mi się dużo koralików drewnianych, kupione były w celach warsztatowych, a ponieważ zainteresowanie nauką makramy jest nikłe, postanowiłam je jakoś inaczej wykorzystać.
I tak powstał drewniaczek:


Z dużą ilością rudych kuleczek, oplątanych ciemno-granatowym sznurkiem (na zdjęciach kolory przekłamane i cienie jakieś wstrętne powychodziły, coś ostatnio aparat nie chce ze mną współpracować).


Naszyjnik wyplotłam dosyć krótki, tak w sam raz do lekko wydekoltowanego stroju, pięknie się wokół szyi układa...


I zużyłam wszystkie rude kuleczki, do tego stopnia, że na wykończenie przy zapięciu już mi ich zabrakło, stąd te rude kostki:


Przyznam szczerze, że spodobało mi się połączenie drewna ze sznurkiem i takie "naszpikowane" koralikami naszyjniki...


już się kolejny plecie, w bardziej wiosenno-letnich barwach.

Pozdrawiam cieplutko :)

P.S.

Drewniaczek czeka na nowego właściciela. Cel szczytny, pomoc dla Melanii.
Zapraszam na licytację!

czwartek, 19 maja 2011

Korzystając...

z tego, że mam błogi spokój w domu: Córka w szkole, Mąż w pracy, a Młody z Babcią na spacerze (ach, chwilo trwaj!!!) postanowiłam zbojkotować wszystkie domowe obowiązki i posiedzieć trochę przed komputerem.
Choć niewiele mam ostatnio do pokazania, bo też i robię niewiele, gdy taka pogoda, to po prostu nie mam czasu na robótki, większość czasu spędzam na dworze... a wieczorami normalnie mi się nie chce :(

Pokazuję więc moje najświeższe "dzieło" makramowe z serii drewniaczków:


Oj długo go plotłam... nawet nie potrafię powiedzieć ile razy rozplatałam sznureczki i splatałam nowy wzór.
Ech, czasem tak jest, że mam wizję w głowie, widzę, jak ma wyglądać, a sznurki układają się po swojemu.


Naszyjnik w letniej kolorystyce: biały sznurek bawełniany oplata turkusowe, drewniane koraliki.


I znów mam uczucie, jakbym nie ja go plotła, jakoś wyszedł taki, nie w moim stylu... za dużo koralików???


Choć, mój Mąż twierdzi, że jest super! Ale czy mężczyźnie można wierzyć? W dodatku takiemu osobistemu???
Wiadomo, że obiektywny nie jest :)

Pozdrawiam Was, wszyscy zaglądacze, a tym, którzy zostawiają ślad swojej obecności serdecznie dziękuję!
A wiecie, że te Wasze miłe słowa wspaniale podnoszą moją samoocenę...
Dziękuję :)

P.S.
Gdyby ktoś o wielkim sercu miał ochotę na posiadanie tego naszyjnika,to zapraszam na aukcję, dochód z licytacji przeznaczony na pomoc dla Melanii

Serdecznie zapraszam :)

poniedziałek, 16 maja 2011

Kilka...

różowych prac.
A wszystkie za sprawą pewnej odważnej Panny Młodej, która zapragnęła stanąć na ślubnym kobiercu w makramowej biżuterii (jako dodatek oczywiście).

Tak więc najpierw powstały kolczyki próbne:


Bo kolczyki miały być uplecione na wzór "Szarej eminencji" lub innych szarych...
Chciałam więc pokazać, jak takie wzory będą się prezentowały w różowych barwach...


bo wiadomo, kolor odgrywa ogromne znaczenie!
W efekcie powstały kolczyki kropelki,


w komplecie z kropelkową bransoletką.


Uplecione ze sznurka w kolorze pudrowego różu, ozdobione kuleczkami białego koralu.


Przyznam, że było to dla mnie wyjątkowe zamówienie, po raz pierwszy plotłam biżuterię na TAKĄ okazję... i w tak zawrotnym tempie.
A efekt, oceńcie sami :)

Pozdrawiam

poniedziałek, 9 maja 2011

Malutko...

mam dziś do pokazania.
Nie, żebym nic nie robiła, plecie się to i owo, a ponieważ kilka rzeczy na raz, to większość jeszcze niedokończona.
Albo nie do pokazania, na razie.

Tak, więc dziś powtórka z rozrywki...


czyli kolejne kolczyki łezki, lub jak kto woli kropelki.
Tym razem uplecione z czarnego sznurka, a w roli elementu ozdobnego występują kuleczki zielonego marmuru.


A, jest jedna nowość, rzadko u mnie spotykana, tym razem zamiast bigli sztyfty.
A kolczyki te uplotłam dla Magdy, której bardzo spodobały się pewne różowe... plecione w czasie spotkania robótkowego na FB
i poprosiła mnie o takie, w kolorze czarnym.
Z przyjemnością spełniłam to życzenie.
Dziękuję Ci Magdo, za to zamówienie :)


A teraz biegnę do Was podziwiać... jakieś okropne zaległości mi się porobiły w odwiedzaniu moich blogów ulubionych, a może ta lista tak się wciąż wydłuża???

Buziaki :)

czwartek, 5 maja 2011

Makowo się zrobiło...

Choć niestety jeszcze nie na polach, na to jeszcze trzeba poczekać, zwłaszcza, że dni ostatnie zimne bardzooo...


Maki zakwitły na elementach biżuterii, którą przygotowałam z okazji urodzin Siostrzenicy.
Pisałam już, że robię eksperymenty w ozdabianiu techniką decoupage biżuterii.
To kolejne moje eksperymentalne prace:



Kolczyki, dodatkowo ozdobione drewnianymi koralikami i z obowiązkowym makramowym węzełkiem,



wisior i...



bransoletka.
O ile drewniane krążki na kolczyki i wisior ozdabiało się w miarę łatwo, to bransoletka kosztowała mnie wiele nerwów:
motywy maków wycinane z serwetki, cieniowanie, poszły dosyć gładko, ale lakierowanie... coż, powiem Wam, że próbowałam wykonać to "decu" profesjonalnie (zazwyczaj stosuje zwykły lakier akrylowy, do malowania drewna), nakupowałam sobie preparatów...i stwierdzam, że rozprowadzenie werniksu szklącego, to wcale nie jest taka łatwa sprawa.
Chylę czoła przed wszystkimi Artystami w dziedzinie decoupagu,dla których wszystkie te preparaty nie mają tajemnic... ja chyba zostanę przy mojej amatorskiej zabawie w "technikę serwetkową".

Choć efekt końcowy, po całej tej mozolnej pracy nawet zadawalający... i najważniejsze, że Solenizantce, chyba się komplecik spodobał :)

Pozdrawiam cieplutko

poniedziałek, 2 maja 2011

W zamian...

za takie śliczności, które dostałam od Lucyny


ja uplotłam dla niej to:


A teraz wiecej szczegółów naszej wymianki.
Lucyna poprosiła mnie jakiś czas temu o komplecik makramowej biżuterii, pytając, czy zgodzę się na wymiankę... a ponieważ ja lubię się wymieniać, a Lucyna tworzy szydełkowe cuda, o których zawsze w skrytości marzyłam, to szybciutko dogadałyśmy szczegóły i w ten sposób zostałam posiadaczką takich przepięknych serwetek:



Umawiałyśmy się co prawda na jedną serwetkę, ale Lucyna wydziergała dla mnie dwie serwetki...



...co jedna to piękniejsza, czyż nie?

i fajniutkie karczochowe jajko:


Komplet makramowy, zgodnie z życzniem Lucyny jest upleciony z czarnego sznurka, ozdobiony niebieskimi kulkami szkła weneckiego...


wisior,


kolczyki


i bransoletka, wszystko w kształcie kropelek.

A ponieważ ostatnio wzięło mnie na eksperymenty w dziedzinie biżuteryjnego "decu", to do wymiankowej przesyłki dołączyła jeszcze taka bransoletka:


Wszystkie te biżuteryjki wpakowałam do pudełka takiego:


Muszę przyznać, że jestem bardzo zadowolona z tej wymianki, a z tego co wiem i Lucynie spodobały się przygotowane niespodzianki.
Jeszcze raz Ci Lucynko dziękuję za wspaniałe prezenty :)

A wszystkim gratuluję dotrwania do końca tej długiej fotorelacji :)

Pozdrawiam