tym razem zaplątałam kamienie.
I tak powstał wisior o kształcie...hmm, może orientalnym nieco???
W roli głównej: dosyć duża pastylka lawy wulkanicznej, w towarzystwie wulkanicznych kosteczek.
Wisior jest przyjemnie długaśny i chyba pasuje mi do tych kolczyków
No i uplótł mi się tak, spontanicznie...
A dzisiaj znów z pięknej pogody korzystaliśmy...ja z kosiarką szalałam :)
I mojej wrzosowej grządce wiosenną kosmetykę urządziłam. A co najważniejsze, zdążyłam z tym wszystkim przed deszczem, bo wieczorem popadało u nas solidnie!
Pozdrawiam cieplutko :)
Ale ten to dopiero jest niesamowity. Gratuluję cierpliwości i zgrabnych rąk.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Anka
Piękny wisior stworzyłaś.Gratuluję inwencji twórczej.Ciekawe połączenie sznurka i lawy wulkanicznej.Prawdziwe dzieło sztuki;)
OdpowiedzUsuńFantastyczny wisior :)Buziaki!
OdpowiedzUsuńpiękny wisior...pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAleż orientem powiało- cudny szkoda tylko, że do ubioru mi nie pasuje...:(. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZaszalał☻aś ale było warto.
OdpowiedzUsuńU nas padało w nocy no i teraz też chmurki płaczą. ;-)
Super wisior i z kolczykami będzie ekstra komplet :)
OdpowiedzUsuńU mnie pada od rana, ale deszcz jest potrzebny :)
to Ci wisior wyszedł przecudowny...jak ja zazdroszczę umiejętności supełkowania:))i kolor! i ta lawa!no całościowo marzenie nie jednej kobiety...pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPrzyciąga oko - rzeczywiście taki orientalny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam