Pierwsza niedziela Adwentu, więc u nas tradycyjnie pojawił się wieniec adwentowy, na którym w kolejne niedziele zapalamy kolejne świeczki.
W tym roku w nieco odmiennej formie, bo zamiast "prawdziwych" iglaków wykorzystałam to, co rośnie na naszym podwórku, czyli tzw. tuje (nie znam się na odmianach tych drzew, ale wykorzystałam dwie różne)
W ogóle wieniec cały jest taki naturalny, bo ozdobiony żołędziami i bukowymi orzeszkami...
które wyglądają jak takie małe gwiazdeczki.
W centralnym punkcie ogromna szyszka, pomazana resztką złotej farbki i złota kokardka(chyba z jakiejś bombonierki)
A dla ożywienia i nadania wianuszkowi nieco barwy, nanizałam na sznurek czerwone koraliki ze szkła weneckiego, bo mi się pięknie kojarzą z dziką różą...
A jutro rozpoczynamy Adwent pełną parą...pobudka o 6.00 i na Roraty na 6.30
Lampiony przygotowane, szczere chęci też mamy.
Ciekawe, jak długo wytrwamy???
Pozdrawiam listopadowo jeszcze :)
Śliczny ten Twój wianek. Miałam z dziećmi przygotować kalendarz adwentowy i jakoś tak czas się skurczył, że go zwyczajnie zabrakło.
OdpowiedzUsuńMoże jutro się uda. U nas Roraty na 6.15, chęci są tylko nie wiem jak długo uda nam się tak wcześnie wstawać. Ogólnie to ze mnie śpioch, typowa sowa (długo siedzi a rano lubi pospać).
Piękna dekoracja, samych wspaniałych i spokojnych chwil oczekiwania życzę ...
OdpowiedzUsuń