piątek, 29 lipca 2011

Dyndadełka :)

Po mozolnym wyplataniu paska musiałam troszkę odpocząć... a, że nie potrafię usiedzieć bezczynnie, wpadły mi w łapki drewniane korale- takie na prawdę duuuże!

 

Wykombinowałam z nich kolczyki... dyndadełka :)

 

Niestety miałam tylko dwa kolory takich korali: czerwony i zielony... postanowiłam więc to urozmaicić różnymi kolorami sznurka.

 

A kolczyki takie robi się bardzo prosto, praktycznie z jednego kawałka sznurka, który najpierw przeplata się przez korale, a potem wiąże węzłem spiralnym w dowolnej długości świderek.

 

Mnie spodobały się takie długaśne- mają 8 cm. bez bigli.


Uwielbiam takie dyndające, długie kolczyki!


Z korali, które znalazłam udało mi się zrobić 5 par kolczyków: oliwkowe, żółte, białe, czerwone, zielone... aż mnie korci, by jeszcze dokupić sobie drewienek :)


I wszystkie razem... tworzą fajny widok, eksplozja kolorów, na talerzu podana :)

A od dziś zaczyna się u nas generalny remont kuchni! Aż strach się bać, już samo bieganie za materiałami doprowadzało mnie do furii. A teraz ten maras!!!
Pewnie troszkę mnie tu nie będzie... życzę Wam pięknego weekendu!
Pozdrawiam

wtorek, 26 lipca 2011

Cel osiągnięty!

Wreszcie udało mi się dokończyć dawno rozpoczęte, mega długie "dzieło" makramowe:

 

Nie, nie, to nie ślimaczek :)

 

Tylko sznurkowy pasek!
Upleciony ze sznurków bawełnianych: niebieskich i białych.
Wzór niezbyt skomplikowany, kombinacja węzłów prostych, wiązanych naprzemiennie, co daje efekt "plastrów miodu".

 

W dodatku z klamrą zdobioną techniką "decu"
Surowa klamra kupiona tutaj oklejona motywem z serwetki z moimi ulubionymi chabrami. Wylakierowana na wysoki połysk!

 

Zrobienie tego paska zabrało mi wiele czasu i kosztowało sporo nerwów- pasek ma 120 cm. długości, plotłam go z 20 sznurków, każdy to czterokrotna długość gotowego paska... na początku wszystko mi się plątało, bo jednak sznurek grubości 1mm niezbyt nadaje się na paski (chciałam by był delikatny, bardzo ażurowy), ale się uparłam, zawzięłam... i jest!


A tak prezentuje się na "modelu"
W roli manekina kuchenne krzesło ubrane w moją sukienkę :)

Muszę się przyznać, że jestem z niego bardzo zadowolona.
A Wam jak się podoba?
Ciekawa jestem Waszego zdania i bardzo proszę o obiektywną ocenę.

Pozdrawiam i miłego wieczoru Wam życzę :)

Wyróżniona :)

Ponieważ to wyróżnienie:


otrzymałam już dwukrotnie, od Ines i Kaprys, czas na podziękowania i wypełnienie zasad związanych z przyznaniem wyróżnienia.
I po raz trzeci, więc dopisuję... od Uli

I raz jeszcze od Nikitki

Dziewczyny bardzo Wam dziękuję za uznanie!

A to zasady:

*Podziękuj i napisz link blogera, który przyznał wam tę nagrodę,
*Skopiuj i wklej logo na swoim blogu,
*Nominuj 16 innych cudownych blogerów (nie można nominować blogera, który wam przyznał nagrodę),
*Napisz im komentarz, by dowiedzieli się o nagrodzie i nominacji
*Napisz o sobie 7 rzeczy


I już na wstępie napiszę, że nominować nikogo nie będę, bo prawie każdy to wyróżnienie już posiada, poza tym lubię dużo więcej blogów niż te 16, które miałbym wybrać. Nie chcę nikogo urazić, a z drugiej strony wiele blogów, które lubię odwiedzać, zastrzegło sobie, że nie przyjmuje wyróżnień. Stąd moje odstępstwo od reguły.
Pozostawiam je dla wszystkich:)
Kto ma ochotę zapraszam!

A o sobie,cóż ciekawego mogę napisać...

* jestem nieśmiała
* niecierpliwa
* kocham jazdę na rowerze
* uwielbiam moje nieliczne chwile samotności
* lubię śpiewać, jeszcze w liceum śpiewałam w chórze "Bel canto", wtedy też nauczyłam się grać na gitarze
* jestem członkiem KWC, a co z tego wynika- całkowitą abstynentką
* uwielbiam makramę- ale to już chyba wiecie :)

Buziaki dla Was!

sobota, 23 lipca 2011

Rekordowo szybka ...

kartka:

 

tzn. zrobiona bardzo szybko... jak na moje możliwości:)
Między telefonem z życzeniami, zaproszeniem na kawę i wyjściem z domu... jakieś 45 minut!

A kartka powstała dla Siostrzeńca, z okazji urodzin.
Stąd taki przystojniak na niej i typowo męskie motywy: papier w paski z Galerii Papieru, obrazek zresztą też, ćwiek i guzik, troszkę sznurka i tasiemka moro, która właściwie była sznurówką :)

 

A w środku kieszonka, na drobny "ekwiwalent", bo przez zaskoczenie nie miałam prezentu ("imprezka urodzinowa" miała być w sierpniu)!

 

Patrząc wnikliwie na kartkę widać, że zrobiona na chybcika, zwłaszcza zdradzają to nierówne ściegi maszynowe, bo maszyna jak na złość nitki rwała... cóż, złośliwość rzeczy martwych,a i przysłowie się sprawdza: "jak się człowiek śpieszy..."
Choć efekt końcowy... zadawalający.

 

A tak z innej "beczki" podziekować gorąco chciałam Ines za to wyróżnienie.
Bardzo Ci Kochana dziękuję, dziś niestety nie dam rady spełnić wymogów jego przydzielania, bo już mnie Mąż przegania od komputera... postaram się nadrobić to w kolejnym poście :)

Pięknej niedzieli Wam życzę :)

czwartek, 21 lipca 2011

Z wyrazami podziwu...

ramka
podarowana

 

mojemu osobistemu BOHATEROWI!

Nie mogłam pozwolić, by tak cenne odznaczenia "błąkały" się po szufladach.
Więc z okazji urodzin mój Małżonek dostał dla nich nowe "mieszkanko".

 

Ramkę już wcześniej pokazywałam.
Na tylnią ściankę przykleiłam warstwę gąbki, naciągnęłam na niej welurowy materiał i dodałam troszkę bawełnianej koronki...

 

Mam nadzieję, że nie odbierzecie tego posta jako przechwalania się heroicznością Męża, na szczęście wiele osób ma odwagę i chęć do dzielenia się tym najcenniejszym darem, jakim jest krew.
Dla nich wszystkich, krwiodawców, jestem pełna podziwu!

Dziś korzystam ze słodkiego lenistwa. Dzieciaki u Babci, Mąż w pracy... a w domu tylko ja, pies i deszcz za oknem.
Doskonała pogoda, by pospacerować... po blogowym świecie, bo na podwórko to nawet Jaro nie ma ochoty iść :(

Dziękuję za Wasze odwiedzinki i buziaki dla pozostawiających komentarze :)
Pozdrawiam

wtorek, 19 lipca 2011

(Po)ślubnie

i (po)weselnie.
Dziś pokaz drobiazgów, jakie przygotowałam dla Młodej Pary.

By zawsze pamiętali, że najważniejsza w ich związku jest miłość...

 

serca dwa, w jeden serwetnik złączone :)

 

Ozdobione motywem różanym i mocno potraktowane jednoskładnikowym preparatem do spękań. Troszeczkę trudno było równo go nałożyć wewnątrz serwetnika, więc niestety tam spękania nie wyglądają rewelacyjnie :(
A od spodu piękny cytat...

 

Serwetnik zamknęłam w pudełku:

 

Nie będę go komentować, bo absolutnie nie jestem z niego zadowolona... cóż, ja z nim nie wyprawiałam: w całości ozdobiony papierem ryżowym, który najpierw postanowiłam postarzeć... potem wydało mi się zbyt ciemne i przytłaczające, więc je pobieliłam.
Dodałam napisy z szablonu i pasty strukturalnej... a gdy już wyschło szybko zawinęłam go w ozdobny papier, żeby już nic nie zmieniać...


Do drobiazgów dołączyłam kartkę... taką troszkę w stylu retro?


W stonowanych kolorach: papier wizytówkowy prążkowany i papier z serii "usłane różami" z Galerii Papieru, tusz stare złoto i wstążka, troszeczkę tiulu, złoty ćwiek...
A w środku kieszonka, na "prezent właściwy" i piękne życzenia.


Po cichutku mam nadzieję, że prezent się choć troszeczkę spodobał :)

A teraz zamykam, wrócę wieczorem Was poodwiedzać, bo mi się zaległości zrobiły.
Buziaki :)

czwartek, 14 lipca 2011

Dosłownie z resztek...

sznurka powstały te kolczyki:

 

Jakoś tak mam, że chomikuję obcięte z robótek końcówki, w myśl zasady, że zawsze mogą się przydać:)

 

Tym razem z takich kawałeczków uplotłam kolczyki, bo zarówno brązowy, jak i beżowy sznurek definitywnie się skończył, a ja nie mogłam się oprzeć urokowi tych howlitowych pastylek i koniecznie musiałam sprawdzić, jak by się w kolczykach prezentowały.

 

W ten sposób wzbogacił się mój czekoladowy komplet.

 

Hmm... i tu mam dylemat, czy jeśli tak się "przystroję" nie będę wyglądać jak CHOINKA ???
Znów przeze mnie przemawia mój minimalizm.
Cóż, muszę to z lustrem przedyskutować :)

A teraz wracam, do papierków, bo muszę jeszcze kartkę sklecić na sobotnią uroczystość... jakoś nie mam pomysłu na ślubną karteluchę.
Na szczęście prezencik już gotowy, spokojnie sobie dosycha i choć nie jestem z niego w pełni zadowolona, to już nic nie zmieniam!!!
Absolutnie nic!

Buziaki słoneczne dla Was zostawiam :)

poniedziałek, 11 lipca 2011

Cappuccino czekoladowe

W końcu coś makramowego!


Gdy pokazywałam tę bransoletkę zapowiadałam, że mam w planach dorobić do kompletu naszyjnik.
Wreszcie powstał.


Skład ten sam: sznurek brązowy i piaskowy, kuleczki kwarcu dymnego i biały howlit.


Rozmyślając nad kształtem tego naszyjnika początkowo skłaniałam się przy dużej formie, tak by współgrał z bransoletką.
Jednak moja skłonność do minimalizmu znowu wzięła górę i powstała nieco skromniejsza wersja.


Taka, zdecydowanie bardziej mi się podoba, a w przypadku tego naszyjnika, to dosyć ważne, bo zamierzam go włożyć na sobotnie wesele... i nie zdziwi Was pewnie jeśli napiszę, że moja sukienka też jest brązowo- piaskowa :)

A teraz zmykam twórczo działać, bo muszę do soboty zdążyć z prezentem. Plan mam ambitny, a robota w lesie...

Pozdrawiam

czwartek, 7 lipca 2011

Troszkę zmalowałam :)

A wszystko dlatego, że postanowiłam poćwiczyć nakładanie preparatu do spękań- tym razem jednoskładnikowego:



Ten wielki "szaro-błękit" to podrasowana podkładka pod doniczkę. Musiałam ją jakoś zmienić, bo po intensywnym użytkowaniu surowe drewno miało wiele przebarwień i plam.
Podkładem jest akrylowa farba w kolorze "jedwabistego turkusu" , a wykończenie to farstwa farby o wdzięcznej nazwie "szary platynowy".


A jak już się rozpędziłam z malowaniem, to dostało się jeszcze drewnianej ramce:


Tu podkładem jest farba "owoce leśne", choć po potraktowaniu preparatem do spękań, kolor bardziej przypomina karminową czerwień...
By ramka nie była taka nudna, to gdzieniegdzie nakleiłam skrawki serwetki z motywem rękopisu.


Rameczkę jeszcze Wam kiedyś pokażę, bo mam pomysł na dosyć specyficzne jej zastosowanie... ale o tym w późniejszym terminie :)

A jakiś czas temu zrobiłam na zamówienie jeszcze jeden makowy komplecik. Miał być taki sam jak ten, na pewno różnią się kształtem bransoletki- w sumie nic nowego :)


A w temacie makramy dzieje, nawet dużo, ale wszystko niedokończone, bo za większe projekty się zabrałam... a teraz brak mi cierpliwości by dokończyć.
Koniecznie muszę się zmobilizować, bo projekt zdecydowanie w wakacyjnych klimatach.

Dziękuję wzystkim za odwiedzinki i każde miłe słowo, które tutaj pozostawiacie. Niesamowicie dodają mi energi i chęci do pracy :)

Pozdrawiam

poniedziałek, 4 lipca 2011

Coś nowego?

Długo mnie tu nie było, a mimo to niewiele mam do pokazania. Wakacje zdecydowanie nie służą pracy twórczej, no chyba, że zaliczyć do tego wymyślanie zajęć dla marudzących dzieciaków...
Jeszcze kilka dni temu narzekałam na okropne upały i związaną z tym suszę... i teraz mamy od czwartku baaardzo mokro.
W dodatku po czwartkowej wielkiej burzy przez trzy dni nie mieliśmy dostępu do sieci, w końcu okazało się, że spaliła nam się karta sieciowa.
Niby nic skomplikowanego, kupiliśmy nową, ale przy próbie instalacji okazało się, że jest jakiś konflikt oprogramowania i skończyło się na formatowaniu całego dysku.
Teraz już wszystko działa jak trzeba, komputer śmiga, aż miło, tylko jednego mi szkoda, że mój Mąż zanim się zabrał za czyszczenie dysku nie wpadł na to by najpierw zdjęcia zgrać... wszystkie przepadły :(

No ale dość ględzenia.
Tym razem zapraszam na mój eksperyment kaboszonowo- szydełkowy:


Dla większości z Was to nic nowego, nic odkrywczego, ale dla mnie to prawdziwy debiut :)


A kolczyki i zawieszka powstały z pilnej potrzeby zrobienia prezentu urodzinowego dla Siostry, która z zasady nie nosi "dużej" biżuterii, a taka robiona makramą jednak ma swoje "gabaryty".


Wtedy przypomniałam sobie o kaboszonach, które dostałam kiedyś w ramach jakiejś wymianki i do teraz nie miałam na nie pomysłu.

Podkleiłam je kwiatowym materiałem i otuliłam beżową nicią.


Oczywiście ubranka szydełkowe dla kaboszonów robiłam na "czuja" bo moje pojęcie o szydełkowaniu kończy się na znajomości podstawowych słupków.
Nie obyło się więc bez prucia i wielu poprawek... w końcu uzyskałam w miarę jednolite wdzianka.


I komplecik- prezentuje się tak!
Wiem, żadna rewelacja, ale i tak jestem z niego dumna.
Wszak, każdy debiut cieszy.

Pozdrawiam cieplutko :)