wtorek, 30 listopada 2010

Namiastka...

adwentowego klimatu w domu być musi!!!

Zazwyczaj ten piękny czas podkreślamy zapalaniem świec na wieńcu adwentowym...
W tym roku jakoś nie miałam ochoty, czasu, pomysłu, siły... i wieńca nie uplotłam.
Powstała jednak taka adwetowa dekoracja:

 

Cztery świece w drewnianym korytku, wyłożonym płótnem, ozdobione czerwonymi jabłuszkami i serduchami. Do tego troche sizalu...i rozmaite orzeszki w środku.
Chociaż skromnie ale ma swój urok :)

Stoi na komodzie, w otoczeniu lampionów i roratnich plansz naszych dzieci... takie przedłużenie adwentowych rozważań:



"Będziesz Biblię nieustannie czytał. Będziesz ją kochał więcej niż rodziców...Nigdy się z nią nie rozstaniesz... A gdy zestarzejesz się, dojdziesz do przekonania, że wszystkie książki, jakie przeczytałeś w życiu, są tylko nieudolnym komentarzem do tej jedynej Ksiegi..."

Te słowa wypowiedziane do małego Romana Brandstaettera przez jego Dziadka towarzyszą tegorocznym roratnim rozważaniom...dzieci miały się tych słów nauczyć na pamięć, więc ćwiczyłam wczoraj z Tosią...jakież było nasze zdziwienie, gdy dzisiaj niespełna czteroletni Kostek, z powagą wyrecytował ten fragment...

Pozdrawiam :)

poniedziałek, 29 listopada 2010

Białe kulki,

kule, śnieżki...wszystko to dzisiaj można u nas ulepić!!!
Powoli, miarowo śnieg sypie, pada, pruszy... nie sposób go uprzątnąć, bo co rusz, jest go tyle samo.
Super frajda dla dzieci i psa :)
I ten miły spacerek na Roraty, na 6.30, po zasypanych ulicach...

A w temacie białych kulek będąc, przedstawiam komplecik taki:

 

bransoletka i kolczyki,

 

z mocno czekoladowego sznurka uplecione, kuleczkami białego korala ozdobione.

 

Komplet robiony na zamówienie jednej z Klientek Galerii Inartis


 

Mnie się bardzo podoba to połączenie brązu z białym koralem...Klientce na szczęście też przypadł do gustu :)

A teraz już zmykam, bo pracy jeszcze mam w bród...znacie to???

Pozdrawiam Was cieplutko :)

czwartek, 25 listopada 2010

Ubrałam...

jeden z moich wianuszków,



serduszko małe.



By nie zwariować przy pleceniu kolejnych serduszek, aniołków, gwiazdeczek...przerywnik sobie zrobiłam :)
Nawet maszynę do szycia wyjęłam i serduszko lniane uszyłam.

A całość to efekt mojej zabawy z pistoletem klejowym :)



A przyklejałam przysłowiowe "co się nawinie", stąd na wianku znaleźć można: żołędzie, szyszki różne, orzeszki ziemne, łupinki z orzeszków bukowych i z pistacji, do tego sznurek sizalowy z nanizanymi nań czerwonymi drewanianymi koralikami, kawałeczek lnu, lniane serce i element obowiązkowy w ma-kramiku- czerwony sznurek bawełniany :)




Z tego "misz-maszu" powstała dekoracja taka, z serca podarowana mojej Babci w dniu jej urodzin :)

Spodobało mi się to ubieranie...i stwierdziłam, że to niezły sposób na odprężenie.
Kolejny przerywnik w makramowych pracach już wkrótce, wszak na niedzielę trzeba wieniec adwentowy zdziałać!!!

Pozdrawiam serdecznie wszystkich tu zaglądających :)

wtorek, 23 listopada 2010

Posypało śnieżynkami...

na szczęście jeszcze nie na zewnątrz, choć ochłodziło się już na tyle, że nawet wczoraj byłam wymienić opony, zimowy sezon czas zacząć!
A u mnie zimowo dzięki ślicznym, szydełkowym śnieżynkom,

 

które przywędrowały do mnie od Magdaleny
:)
Nawet nie wiecie, jaką radość mogą sprawić takie śnieżynki, zwłaszcza osobie, która niezbyt bardzo "lubi się" z szydełkiem...
Magdo, jeszcze raz bardzo Ci dziękuję!

 

A to zestaw, który poleciał do Magdy:

W takim pudełeczku zapakowany...

 

komlecik makramowy.

 

Wisior



i kolczyki...


czekoladowo- brązowe z kuleczkami różowego howlitu.
Obdarowanej na szczęście się spodobało...
Bardzo mi było miło wymieniać się z Tobą, Magdaleno. Dziękuję :)

Dziś tak na szybko i króciutko, bo próbuję dogonić stracony czas...
Buziaki dla Was!!!

środa, 17 listopada 2010

Z gliny lepione...

anioły

 

dwa.
Pierwszy ulepiony przez moją córkę siedmioletnią...

 


baaardzo mi się podoba!

 

Ma w sobie pewien urok :)
Ulepiony w ramach protestu... bo się zdenerwowałam lekko, gdy z ust Wychowawczyni usłyszałam, że dzieci nic ulepić nie potrafią...że trzeba kupić "gotowe" aniołki, a dzieciaki tylko pomalują i dzięki temu dostaniemy takie "piękne" prezenty świąteczne!
Oj, zagotowało się we mnie...zwłaszcza, że sama jestem pedagogiem i niegdyś pracowałam w szkole specjalnej. I na świetlicy często lepiliśmy, z różnych mas...

Oczywiście w domu sobie ponarzekałam i... dzieci moje do lepienia "zagoniłam", a że soli w domu zabrakło na masę solną, powstały figurki z gliny samoutwardzalnej :)



To mój glino-lepek.
Taka byłam z niego dumna :)
Zastanawiałam się, czy go pomalować, czy pozostawić takiego surowego...



już się nie muszę zastanawiać...pozostały po nim tylko te zdjęcia, bo mój mały Gagatek, oglądając go po raz "n-ty", w końcu zrzucił go ze stołu :(
Ale to nic, sól już kupiona, niedługo zabierzemy się za lepienie masosolnych figurek!

Pozdrawiam Was bardzo serdecznie :)

niedziela, 14 listopada 2010

Przy jesiennych porządkach...

w ogródku, przycinając pędy winobluszczu, który rozrósł się niesamowicie, natchnęło mnie, by wykorzystać ścięte gałązki...

 

i taki wianek uplotłam :)
Mam zamiar go później wykorzystać do świątecznych dekoracji...(a pokazuję, już teraz, żeby nie było, że nic się w Ma-kramiku nie dzieje- tworzy się dużo, ale więkość to rzeczy wymiankowo- niespodziankowe).

A że pędów ścięłam duuużo, to powstały jeszcze dwa plecione serducha:

 

duże

 

i nieco mniejsze :)

 

Teraz tylko myślę jak je ozdobić...chyba korzystając z pięknej słonecznej pogody, zarządzę niedzielny spacer do lasu, by zrobić zapasy szyszek i łupinek po bukowych orzeszkach...tylko, czy nie za późno już na zbieranie tych leśnych skarbów?

Wspaniałej niedzieli Wam życzę!

środa, 10 listopada 2010

Dla "dojrzałych Panów"...

czyli kolejne prezenty "18-stkowe".

 

Tym razem podwójne...i w dodatku męskie.
Zaszalałam więc troszeczkę z decoupagem i powstały takie dwa egzemplarze...

 

KARCIAREK!!!
Dla Chrześniaka mojego męża i jego Brata bliźniaka.

 

W środku mieszczą dwie talie kart :)

 

Pudełeczka ozdobiłam serwetkami z serii "Wielcy Malarze", lekko postarzyłam, potraktowałam preparatem do spękań i ...wyszło to, co widać (tylko zdjęcia kiepskiej jakości, bo akurat, gdy je robiłam pogoda była paskudna).



Do karciarek dołączone były mini-kartki z życzeniami i "urodzinową zawartością"...



Oczywiście również podwójne i bliźniaczo podobne,



aczkolwiek z małymi różnicami :)



Proste w swej formie: papier ozdobny z TESCO, kawałek tasiemki, guziki metalowe imitujące ćwieki, stempelek i troszeczkę przeszyć... takie moje małe wprawki kartkowe :)

UFF, to na razie koniec osiemnastkowych uroczystości w rodzinie...na następne poczekamy jeszcze cztery lata, to znów coś nowego wymyślę!

Pozdrawiam serdecznie i dziękuję z całego serca za odwiedzinki wszystkie i za każde pozostawione słowo :)
Buźka!

poniedziałek, 8 listopada 2010

I po "bólu"...

czyli pierwsze koty za płoty :)

 

Sobotnie warsztaty makramy w katowickim Koralium odbyły się!
Było chyba dobrze...ale to najlepiej ocenić by mogły Panie "kursantki" :)
Na zdjęciu widać kilka prac, które udało się Uczestniczkom zrobić podczas zajęć (w tym zakręceniu oczywiście zapomniałam w domu aparatu, a zdjęcia mam dzięki uprzejmości Inki)
A na szczegółową relację z warsztatów zapraszam tutaj

 

A na dokładkę pokazuję Wam jeszcze jedną "porcyjkę" józefiny, tym razem wplecioną w wisior, z jasno-błękitnego sznurka z drewnianym koralikiem :)

Pozdrawiam...i za wszelkie wsparcie z całego serca dziękuję :)

piątek, 5 listopada 2010

Józefina...

piękne imię i ...jeden z węzłów makramowych.
Bardzo dekoracyjny, zwłaszcza, gdy wiązany z większej ilości sznurka (tutaj z czterech). I wbrew pozorom, nie taki znów trudny, pilnować tylko trzeba, by się te sznureczki nie poskręcały przy przeplataniu.

 

Dziś kolczyki z józefinkami właśnie.

 

Oczywiście okrągłe i fioletowe, z turkusowymi kulkami.

 

Na specjalne życzenie zrobione :)

 

Magdaleno!!! Czekają na Ciebie :)

Pozdrawiam gorąco i za Wasze komentarze dziękuję serdecznie :)
A jutro, trzymajcie kciuki między 10.00 a 13.00!!!
Buźka!

wtorek, 2 listopada 2010

Chwilkę...

mnie tutaj nie było,tak na dłużej, bo wpadałam przelotem, pomiędzy obowiązkami.
A i nawet nie miałam nic do pokazania, bo większość prac na zamówienie robię lub na prezent, więc nie ujawniam :)
Ale zmobilizowana powszechnym, blogowym "świątecznym poruszeniem", postanowiłam i ja zabrać się za ozdoby choinkowe.

 

Na początek kilka próbek, większość wzorów znana z zeszłorocznego "sezonu":

 

gwiazdki, tu w tonacji kremowej,

 

czerwone dzwonki,

 

białe aniołki, w tym roku zmodyfikowane nieco (stelaż zrobiony z jednego kawałka drucika)



i powszechnie znane, by nie napisać, że oklepane już, serducha, tutaj w kolorze bordowym, czego oczywiście zdjęcia absolutnie nie oddają.

Jakoś mi się tak dziwnie wkleja świąteczne ozdoby w listopadzie, choć właściwie idę z "duchem czasu" :)
I postanowienie miałam, że w tym roku, wiekszość ozdób w listopadzie zrobię...znając życie to mi się nie uda, bo już teraz mam zaległości ogromne!

No ale koniec narzekania! Uciekam do moich sznurków.
Pozdrawiam serdecznie

P.S. Przepraszam Was bardzo za ten post nieskładny...w stresie już jestem, sobota coraz bliżej, na warsztaty makramowe zapisało się sporo chętnych, a ja stracha mam okropnego, czy podołam...trzymajcie za mnie kciuki, bardzo Was proszę :)