piątek, 30 lipca 2010

Solniaczki,

wiatraczki i jeszcze coś...
holenderskiego :)

 


Po masę solną sięgam w momentach kryzysowych...o właśnie takich jak teraz, gdy na dworze ponuro i ciągle pada.
Dzieciaki mają frajdę, a i ja z przyjemnością lepię, nie przeczę.
Tym razem z masy ulepiłam holenderskie solniaczki i wkładam je do Szuflady
Zapraszam więc na moją interpretację Opowieści o Holandii

 


A tak wyglądają solo:

 


wiatrak z płotkiem,

 


wiatrak z drzewkiem



i z krową, która mnie się też z Holandią kojarzy (choć nigdy tam nie byłam)



Solniaczki są wesolutkie, kolorowe, a na dodatek są magnesami :)

Będąc w holenderskich klimatach, pokażę Wam jeszcze kolejny recykling słoika po kawie



z tulipanowym motywem...



na szkle "malowane" :)
Na zdjęciu nie prezentuje się zbyt ciekawie ale trudno zrobić dobre fotki przy tak pochmurnej pogodzie.
W rzeczywistości troche lepiej wygląda.

Pozdrawiam serdecznie i zmykam do moich Milusińskich, którzy nudzą się przeokropnie:(

Buziaki dla Was!
Posted by Picasa

wtorek, 27 lipca 2010

A jednak coś wykombinowałam...

na "18-nastkę" mojego Siostrzeńca!
Kompletnie nie miałam pomysłu na prezent z takiej okazji. W ostateczności powstało to:

 


tuba na butelkę- mam nadzieję, że szlachetnych trunków :)

 


Decoupage z motywem różnych gatunków winorośli,troszkę postarzana, poprzecierana, utrzymana w tonacji seledyn-brąz-beż.

 


Podarowana oczywiście z zawartością :)



A na etykietce...
rocznik 1992 "najlepszy z możliwych", bo już dojrzały, a jeszcze młody, nastoletni;


(widok z przodu)


(i z tyłu)

I z tej zacnej okazji zmobilizowałam się nawet do zrobienia kartki.



Prościutkiej takiej, niezbyt wyszukanej (ważne,że drobny dodatek finansowy można było do niej schować)...ale przecież ja kartek robić nie lubię...i nie umiem, to usprawiedliwiona jestem :)

Jedna osiemnastka w tym roku zaliczona...czekają nas jeszcze trzy, o zgrozo!
Ale tym będę zaprzątała sobie głowę później.

Pozdrawiam serdecznie, w rytm szumiącego za oknem deszczu. Miło szumi. Deszcz się przyda, zwłaszcza, że posadziłam dzisiaj kilka roślin przy domu.
Tylko żeby się nie rozpanoszył za bardzo...w końcu są WAKACJE!
Buziaki dla Was :)

poniedziałek, 26 lipca 2010

Niespodzianka :)

HURRA!!!
Wygrałam pierwsze w swoim życiu candy, zorganizowane przez Askoz
A dzisiaj mogę się pochwalić, jakie cudne prezenty od Asi dostałam...

 


Tak wyglądają na zdjęciu "grupowym"...
a w szczegółach przedstawiam:

 


motylka uroczego,

 


cudne papierowe robótki

 


i cały zestaw szydełkowych śliczności : zakładeczki, broszka, pachnący woreczek i etui-kosmetyczka.
Wszystko piękne i bardzo starannie wykonane.
A na dokładkę, obdarowała mnie Asia, stosikiem ślicznych serwetek, które z pewnością wykorzystam do moich decoupagowych prób.

Asiu jeszcze raz z całego serca Ci dziękuję!!!


Edit: Jeszcze jedna niespodzianka mnie dzisiaj spotkała...moje "kolorowe lato" zostało nagrodzone takim oto wyróżnieniem:



Bardzo się cieszę, że moja praca się spodobała i dziękuję Załodze Twórczego Pokoju za tak wspaniałe wyróżnienie :)

A Wam moi drodzy dziekuję za odwiedzinki i wszystkie pozostawione ślady Waszej obecności.
Buziaki dla Was :)
Pozdrawiam cieplutko...

piątek, 23 lipca 2010

"Kolorowe lato...

lato kolorowe włożyło słomkowy kapelusz na głowę.
Gdy kapelusz zdejmie, sypnie kolorami...
nie będzie w wakacje nikt nudził się z nami!"


Taka piosenka z wakacyjnego programu dla dzieci, z czasów zamierzchłych przypomniała mi się gdy przeczytałam temat kolejnego wyzwania w Twórczym pokoju.
I w pierwszym odruchu sięgnęłam po kolorowe drewniane korale, kupione pod wpływem chwilowego szleństwa w Empiku (jakoś potem nie miałam pomysłu na ich wykorzystanie)

I tak powstała moja interpretacja wyzwania nr.5 COŚ WESOŁEGO, WAKACYJNEGO

 


Komplecik makramowej biżuterii upleciony z soczyście zielonego sznurka bawełnianego.
Ozdobiony baaardzo kolorowymi, drewnianymi paciorkami:

 


frywolna bransoletka, delikatna i bajecznie kolorowa,

 


"poplątany" naszyjnik, zakończony czerwonym koralikiem o ciekawym kształcie,

 


i barwne niczym wakacyjny motyl, makramowe kolczyki.



Komplet jest lekki, barwny i z pewnością nadaje się do letnich, wakacyjnych kreacji...i bardzo lubi słońce i kontakt z przyrodą sobie ceni, więc w śmiało można go zabrać w wakacyjną podróż :)

Mam nadzieję, że udało mi się trafnie zinterpretować wyzwaniowy temat :)

Pozdrawiam serdecznie i odrobinki chłodu Wam życzę.
Miłego piątkowego popołudnia :)

środa, 21 lipca 2010

Upału ciąg dalszy...

stąd zdjęcia plenerowe dzisiaj :)

Jako, że znowy mocno grzeje, całe dnie spędzamy na dworze. Przedpołudniem, gdy na podwórku jeszcze miły cień, dzieciaki bawią się na swoim "placu zabaw". Kostek przekopuje piaskownicę, Tosia głównie przesiaduje na huśtawce i w swoje ulubione wróżki się bawi (podobno już jest za stara na zabawę w piaskownicy).

Wtedy mam odrobinkę czasu na moją makramę... (bo popołudniami towarzystwo w basenie się moczy i pilnować trzeba, by głupot nie narobiło)
...rozsiadam się wygodnie na leżaczku i plotę :)
Takie coś mi się dzisiaj uplotło:

 


Żółciutka, słoneczna bransoletka z czarną lawą wulkaniczną.

 


Dosyć szeroka i jakby "masywna"...

 


jakoś nie jestem do niej przekonana...w głowie miałam inne jej wyobrażenie.
Wyszło jak wyszło...zmieniać już nie będę (może się komuś taka spodoba ???)


 


Bransoletka dzisiaj miała sesję fotograficzną na ganku przed domem, w chwili przerwy w ścieżki układaniu.
Bo po cichutku Wam powiem, że wraz z Mężem w "niby brukarzy" się bawimy...marzyła nam się nowa, drewniana ścieżka (stara, sklecona z "po-budowlanych" desek, sypnęła nam się niestety) ale koszty profesjonalnie zrobionego chodniczka przerosły nasze możliwości...stąd nasz pomysł na rustykalną ścieżkę, cegłami wyłożoną.
Układamy więc co dzień po troszku...i coraz bardziej mi się podoba :)
Takie wiejskie klimaty wprowadzamy na nasze podwórko.

Za to rąk nie czuję, a tu czeka mnie jeszcze decoupagowanie...pędzę do pracy!

Pozdrawiam serdecznie

poniedziałek, 19 lipca 2010

W rozjazdach...

byliśmy ostatnio :)
Mąż dostał kilka dni urlopu, za mało troszeczkę, żeby wyjechać gdzieś dalej, ale udało nam się wybrać na jednodniowe wycieczki.
Tam było super...
 

Beskid Śląski, góra Czantoria :)
Pierwsza atrakcja dla dzieci, to wjazd na górę wyciągiem krzesełkowym. Potem dzielnie wdrapaliśmy się na szczyt i podziwiali Ustroń i okolice z wieży widokowej.
Z powrotem dzieci biegły jak na skrzydłach, tak im pilno było do zjeżdżania torem saneczkowym. Niesamowite wrażenia!!!
Druga część wycieczki to pobyt w Parku Leśnych Niespodzianek w Ustroniu Zawodziu- gorąco polecam :)

 


A to fotki z wycieczki do...

 


Pacanowa ...niestety niczym Koziołek Matołek błąkaliśmy się po całym świecie, by tam dotrzeć i ...tym razem się nie udało :(
pokonały nas przebudowy dróg i związane z tym korki.
Zamiast dotrzeć do Europejskiego Centrum Bajek musieliśmy wycieczkę zakończyć w Krakowie...nie udało nam się dotrzeć do celu na zarezerwowaną godzinę :(
Na szczęście dzieciaki przyjęły to w miarę spokojnie.
Smutek osłodziła im odrobinkę jazda tramwajem...cóż, mała rzecz, a cieszy!

Zwariowany to był tydzień, zwieńczony urodzinami mojego Męża :)
W tym szaleństwie wyjazdów i urodzinowych przygotowań niewiele miałam wolnych chwil na moje sznurki.
W tym czasie powstały tylko takie skromne, ażurowe kolczyki...

 


gorrrące



z kosteczkami czarnej lawy wulkanicznej, z żółciutkiego sznurka uplecione.

A teraz czas na odrabianie zaległości... i walkę z czasem.

Za wszystkie odwiedziny dziękuję serdecznie :)

wtorek, 13 lipca 2010

Święte godziny...

tak nazywamy te nieliczne chwile, które udaje nam się spędzić bez naszych Pociech :)
Bardzo lubię taki wieczorny czas, gdy Kostek już śpi, a Tosia w swoim pokoju czyta sobie przed snem.
Wtedy jest pora na rozmowy, robótki ręczne, blogowanie...i tylko żal, że krótkie to są chwile...bo przecież trzeba iść spać o rozsądnej godzinie, bo obowiązki domowe trzeba nadrobić...itp, itd.
Dziś trafiła mi się wyjątkowa gratka!
Dzieci z Wujkiem i Babcią pojechali do "Wesołego Miasteczka" w Chorzowie (szaleni!!! w taki upał), Mąż w pracy, a ja rozkoszuję się ciszą i błogim spokojem...i postanowiłam leniuchować na całego :)

Szybciutko więc pokazuję prościuteńką bransoletkę, którą udało mi się ostatnio upleść:

 


Upały nie sprzyjają mojej pracy twórczej, w ciągu dnia zbyt gorąco...dzieciaki całe dnie moczą się w basenie, więc ich pilnować trzeba, a wieczorami to już sił nie mam na sznurki...
 


stąd bransoletka najprostsza z możliwych :)

 


soczyście zielona,

 


z drobniutkimi szklanymi koralikami w cytrynowym kolorze.

Fajna na lato!

A teraz w odwiedziny pędzę...Wasze ciekawe miejsca pooglądać, pozachwycać się, napatrzeć :)

Pozdrawiam gorrrąco!!!
Za Wasze odwiedziny z całego serca dziękuję :)

sobota, 10 lipca 2010

Morskie opowieści...

inspirowane wakacyjnym wyzwaniem z Szuflady wyjętym.

 


Ponieważ wakacje w tym roku spędzamy w domowych pieleszach, z tęsknoty z morzem powstała taka bransoletka:

 


Upleciona z lazurowego sznurka bawełnianego na drucie pamięciowym, ozdobiona kamyczkami żółtego koralu, muszelkami i brązowymi rybkami z masy perłowej.

 


A tak się prezentuje na mojej piegowatej, nieopalonej łapce...cóż na "żywo" i w pełnej okazałości wygląda o niebo lepiej :)
Podoba mi się, zwłaszcza w zestawieniu z białymi spodniami i lazurowym topem...na prawdę wtedy można się poczuć wakacyjnie...

 


Mam nadzieję, że udało mi się trafnie zinterpretować temat szufladowego wyzwania.
Temat na czasie...a bawiłam się wspaniale :)

Pozdrawiam sobotnio i cudownej niedzieli życzę!!!

czwartek, 8 lipca 2010

Pierwszy, lipcowy...

prezent urodzinowy,
powstał dla mojej Siostry, która swoim świętem, 1 lipca, rozpoczyna wakacyjny maraton urodzinowy :)

Podarunek dla Niej przygotowałam dość nietypowy...

 


otrzymała taki oto decoupagowy grotek łazienkowy.
W "naczyniu" tym, znalazły się także potrzebne każdej kobiecie akcesoria...

 


ozdobione romantycznymi bukiecikami, postarzane, lekko pozłacane.
Całość utrzymana w tonacji fioletowej, kilkanaście razy lakierowana, tym razem lakierem alkidowym, odpornym na wilgoć (ach, ileż miałam problemów z tym lakierem... schnie ze trzy razy dłużej, niż akryl, a w dodatku pachnie o wiele intensywniej. Dobrze, że było upalnie i na tarasie całą czynność lakierowania wykonywałam)

 


Tak prezentował się w pełnej okazałości, choć do doskonałości trochę mu brakowało...jak zwykle przegrałam z czasem i nie dopieściłam jak należy lakierowanej powierzchni (przynajmniej w moim odczuciu, Siostrze na szczęście się podobało).

A makramowym dodatkiem, bo oczywiście takiego elementu nie mogło zabraknąć, była...
fioletowa bransoletka, z moimi ulubionym kamieniami, a jakże!!!

 


Przeplatanka z howlitem i różanym zapięciem też przypadła Solenizantce do gustu :)

A teraz przede mną większe wyzwanie...18-stka mojego Siostrzeńca
kompletnie nie mam pomysłu na prezent, dla wchodzącego w dorosłość chłopaka.
Niby można najprościej...odpowiednia ilość kasy w kopercie...nie lubię takich rozwiązań i zawsze w takich sytuacjach mam dylemat, jak duża jest ta "odpowiednia" kwota.
Koniecznie muszę coś wymyślić!
Może Wy kochani blogowicze macie jakiś pomysł???

Dziękuję za wszystkie Wasze odwiedzinki, za każdy pozostawiony ślad Waszej obecności :)
Pozdrawiam cieplutko

wtorek, 6 lipca 2010

Brunotne zauśniczki...

sztyjc, a na około!!!

 


Moja fascynacja brązowym kolorem trwa, stąd kolejne kolczyki o takiej barwie.

 


W dodatku i kamień ciągle przewija się w moich pracach ten sam...dobrze, że przynajmniej w różnej kolorystyce i w odmiennych kształtach.
Tym razem howlit w kolorze turkusowym, w postaci nieregularnych bryłek.

 


Czy może pisałam już, że uwielbiam to połączenie kolorystyczne ???

A z tych kolczyków niezmiernie zadowolona jestem. Bardzo mi się podoba ich kształt(tak nieskromnie mówiąc).

A tak z innej beczki...poproszę o wakacje od ...wakacji, szczególnie tych deszczowych i ponurych jakie mamy dzisiaj!
Przedpołudnie spędziliśmy na zakupach, więc jakoś zleciało...tornister Tosi do szkoły już kupiliśmy (udało mi się odwieść Ją od różowego paskudztwa...niestety z wróżkami już nie wygrałam...jednak doszłyśmy do kompromisu i Tosia "dumna i blada" została właścicielką fioletowego tornistra z wróżkami)

Całe popołudnie pada!!!
U Was też???

Pozdrawiam cieplutko...muszę pędzić...rozdzielić walczących (ciekawe jaka różnica wieku między rodzeństwem gwarantuje względny spokój...między moimi są cztery lata różnicy, a kłócą się nieustannie!)
Pa, pa :)