poniedziałek, 26 kwietnia 2010

W czerwieni...

tym razem zaplątałam kamienie.
I tak powstał wisior o kształcie...hmm, może orientalnym nieco???

 


W roli głównej: dosyć duża pastylka lawy wulkanicznej, w towarzystwie wulkanicznych kosteczek.

 


Wisior jest przyjemnie długaśny i chyba pasuje mi do tych kolczyków
No i uplótł mi się tak, spontanicznie...

A dzisiaj znów z pięknej pogody korzystaliśmy...ja z kosiarką szalałam :)
I mojej wrzosowej grządce wiosenną kosmetykę urządziłam. A co najważniejsze, zdążyłam z tym wszystkim przed deszczem, bo wieczorem popadało u nas solidnie!

Pozdrawiam cieplutko :)

9 komentarzy:

  1. Ale ten to dopiero jest niesamowity. Gratuluję cierpliwości i zgrabnych rąk.
    Pozdrawiam
    Anka

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękny wisior stworzyłaś.Gratuluję inwencji twórczej.Ciekawe połączenie sznurka i lawy wulkanicznej.Prawdziwe dzieło sztuki;)

    OdpowiedzUsuń
  3. piękny wisior...pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Ależ orientem powiało- cudny szkoda tylko, że do ubioru mi nie pasuje...:(. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaszalał☻aś ale było warto.
    U nas padało w nocy no i teraz też chmurki płaczą. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Super wisior i z kolczykami będzie ekstra komplet :)
    U mnie pada od rana, ale deszcz jest potrzebny :)

    OdpowiedzUsuń
  7. to Ci wisior wyszedł przecudowny...jak ja zazdroszczę umiejętności supełkowania:))i kolor! i ta lawa!no całościowo marzenie nie jednej kobiety...pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Przyciąga oko - rzeczywiście taki orientalny.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Pięknie dziękuję za każde słowo, które tutaj pozostawiasz...