środa, 30 września 2009

Święto CHŁOPAKÓW...

Fajnie jest być chłopakiem!
I nie marnować czasu...
na lalki,
lalek halki,
na wywabianie plam,
na stroje jak dla dam
i do paznokci lakier...

Fajnie jest być chłopakiem!
mieć czas na łażenie po drzewach
i...żeby sobie poziewać
i chodzić z ortografią
i z czapką
na bakier...

FAJNIE JEST BYĆ CHŁOPAKIEM ! (MIŚ nr 18 wrzesień 2005)

Dziś dzień chłopca...więc moje chłopaki, ten mały i ten nieco większy...mieli wspaniały dzień- czekały na nich PREZENTY! (i nie tylko)

Kostek szczęśliwy, bo dostał małą ciężarówkę (z biedronki)
Za to mój DUŻY chłopiec (podobno mężczyźni nigdy nie przestają być dziećmi...bez obraźliwych podtekstów) miał jeszcze większe szczęście... bo dostał takie "cudo":



Notes szachowy... bo mój mąż jest zapalonym szachistą...



a ponieważ rzadko ma okazję grać z realnym przeciwnikiem...



to rozgrywa partie...i turnieje...w wirualnym świecie!
A potem zapisuje sobie wyniki na różnych karteluszkach...i denerwuje się, gdy mu je dzieciaki gdzieś zawieruszą;



Figury szachowe...jakie, każdy widzi (czarna, to według mnie wieża...rodzina zgodnie orzekła, że hetman- cóż,ja sie tam na tym nie znam)



Dzień spędziliśmy miło...nawet naleśniki moim chłopakom usmażyłam na obiad (z czekoladą!)
A na deser nasza siatkarska drużyna wygrała mecz z Rosją (hurra)!!!

Wszystkim chłopakom...NAJLEPSZEGO...

wtorek, 29 września 2009

Czarna Inez

Lubię zespół Raz dwa Trzy...
I od jakiegoś czasu, chodzi mi po głowie, taka oto piosenka, tego zespołu:




A ponieważ ostatnio, coś mocno zaniedbałam moje makramowe plecionki, to zainspirowana tą piosenką, stworzyłam takie oto kolczyki...


 


dużo w nich czerni...

 


ale jest też biel...

 


i obowiązkowy element czerwieni...

 
Posted by Picasa


Myślę, że będą w sam raz dla jakiejś kobiety o gorącym temperamencie, która doceni piękno szaro-czarnego obsydianu i czerwonego i białego koralu...
Mnie się podobają...choć temperament nie TEN...ale może...w każdej z nas drzemie...królowa seksu i łez...CZARNA INEZ ?

Pozdrawiam...gorrrrąco

niedziela, 27 września 2009

Stempelkami jesień się zaczyna...

Jesień już się u nas zadomowiła na całego: w ogródku pięknie kwitną jadwiszki, drzewa zaczynają się mienić kolorami, coraz więcej fruwa nitek "babiego lata", no chłodne są ranki, kiedy maszerujemy do przedszkola...
Pozostając w tym jesiennym nasroju, zmajstrowałam sobie jesienne stempelki, wycięte z grubej pianki(jakies resztki, po składaniu piankowego pociągu)

 


No i oczywiscie nadszedł czas na zmianę mojej "gazetkowej" dekoracji:

 


Tym razem tematem były barwy jesieni...

 


i nie mogło zabraknąć, oczywiscie, moich ulubionych obrazków malowanych przez Artystów ze Stowarzyszenia AMUN

 


rysunkowa girlanda na dole gazetki- to dzieła Antoniny

Posted by Picasa






oprócz papierowych listeczków, grzybków, kasztanków i żołędzi...

wiszą sobie także "prawdziwe" dary jesieni:



szyszki...



jarzębina, dzika róża...



Ach, kocham BARWY JESIENI, te żółcie, brązy, czerwienie, rudzielce wszelkie i "zgniłe" zielenie...

Pozdrawiam... i pięknej, złotej jesieni życzę :)

czwartek, 24 września 2009

Bajki mojego dzieciństwa...

...miło je wspominam...
zwłaszcza, że kiedy byłam mała dobranocka trwała tylko 10 minut i zazwyczaj były to nasze, rodzime, polskie kreskówki, ewentualnie produkcje naszych "zaprzyjaźnionych ideologicznie" sąsiadów.
Z sentymentem i dziś oglądam te bajki, a mam taką możliwość, bo mój Mąż (także jest ich wielkim fanem) kupuje je dla naszych dzieciaków( większość bajek to dodatki do Dziennika Zachodniego)

I fenomenem dla mnie jest fakt,nasze dzieci uwielbiają te kreskówki...
Kostek jest zakochany w Kreciku, Reksiu, z zapartym tchem ogląda przygody Bolka i Lolka i Rumcajsa...
Tosia, już powoli wyrasta z tych bajek (bynajmniej tak to wszem i wobec ogłasza, ale i tak chłonie wszystko co na ekranie)...więc ogląda Clifforda, Papaya,Królika Bugsa, Snoopiego...
Trochę, jest jej ciężko, bo u nas w domu rzadko ogląda się telewizję (a jak już to dysponujemy tylko 4 programami) a w przedszkolu panuje istna moda na jakie Hannah Montanna...i inne takie cuda...
I tak sobie myślę, że zwariowany jest ten świat, jeżeli już sześcioletnie dzieci ogladają filmy dla nastolatków, przychodzą do przedszkola w tipsach, z pomadkami, w kolczykach tu i ówdzie- bynjmniej nie w uszach...
I tak sobie rozważam, że jestem taka staroświecka...nieżyciowa...niedzisiejsza...
i mam tylko nadzieję, że moje dzieci to jakoś zniosą...i nie będą się czuły pokrzywdzone...

Tyle moich rozważań- wracam do bajek!!!
Nazbierało się nam ich mnóstwo i już się nigdzie nie mieszczą.
Dlatego zrobiłam pierwsze-na próbę, pudełko na płyty z bajkami:













A ponieważ, jak widać, bajek jest jeszcze sporo, a kolekcja, ciągle się rozrasta, to planuję kolejne pudełka...ale to jak uporam się wreszcie z "pudełkową" wymianką u Rachel a czas mnie goni, bo koniec wrzesnia tuż, tuż...

Pozdrawiam jesiennie...i sennie...bo za oknem zbiera się na deszcz, a w naszym domu zanosi się na jesienną epidemię (za moment wychodzimy do lekarza)

wtorek, 22 września 2009

To ostatnia niedziela...

...tego lata!
Była cudowna.
Pogoda dopisała, słoneczko pięknie przygrzewało...a my wybraliśmy się w Beskid Żywiecki, w odwiedziny do znajomych.
Udało nam się szczęśliwie dojechać, aż na sam szczyt góry (to mój pierwszy wyczyn, w jeżdżeniu po górskich, kamienistych, stromych drogach- a samochodzik spisał się dzielnie)...
a potem: spacerki, grzybki, jeżyny...i nawet gdzie niegdzie jagody udało nam się znaleźć!





Odpoczynek na łące i na ławce pod drzewem...








A ponieważ Rodzina, którą odwiedziliśmy jest bardzo gościnna i zawsze serdecznie nas przyjmuje, to i nie wypadało pojechać z pustymi rękami...
Dlatego powstała, na tę okoliczność, taka jesienna puszka na ciastka (z zawartością oczywiście)



To taka kolejna moja próbka techniki decoupage...





A liściasta dekoracja na wieczku, też powstała z serwetkowych motywów...
w połączeniu z rafią i czerwonym koralem




Niedziela wspaniale nam się udała (no... może jedyną niedogodnością, był powrót do domu i bielskie przebudowy dróg, przez które odcinek Żywiec-Bielsko pokonywaliśmy przeszło dwie godziny)

A już w środę, tak na poważnie przyjdzie jesień...ciekawe co nam przyniesie?

A i bardzo dziękuję Dorocie
za wyróżnienie mojego bloga- cieszę się, że podobają się komuś moje "dłubanki"



Pozdrawiam twórczo :)

sobota, 19 września 2009

Dolina śmierci leży w długich cieniach

Pamięci tych, którzy wczoraj zjechali na swą "Ostatnią Szychtę"...
Oni już są w lepszym świecie, bez bólu i łez....
I dla tych, którzy walczą o życie, ich rodzinom... i wszystkim pogrążonym w żałobie...

czwartek, 17 września 2009

Czas wyróżnień...

Ponieważ niedawno otrzymałam od Leny liczne wyróżnienia postanowiłam i ja coś zrobić w tym kierunku...ale przeglądając "zaprzyjaźnione" blogi doszłam do wniosku, że nie ma sensu przesyłać dalej czegoś, co już wszyscy mają.
Dlatego mam dla Was coś nowego:



A to moja lista odznaczonych:
Lena
Marysia
Arkadia
Dorota
Roszpunka
Kasandra
Rachel
Ania Konieczna
Sanka
Inno
I dla Szuflady Duszy

Pozdrawiam wszystkich i dziękuję Wam za wszystkie miłe komentarze :)
To dodaje skrzydeł...

wtorek, 15 września 2009

Truskawki posezonowe i...

...a to "i" to później...
najpierw o truskaweczkach, które pojawiły się w Ma-kramiku
Ulepiłam je z gliny samoutwardzalnej, pomalowałam akrylami, zabezpieczyłam lakierem...a potem uplotłam z nimi te kolczyki:







a im dłużej na nie patrzę ,tym bardziej jestem z nich niezadowolona- chyba zrobię jeszcze inne , bo gliniane truskaweczki wyjątkowo obrodziły u mnie w tym "sezonie"

A teraz "i" czyli miś polarny, a właściwie polarowy misiek, którego uszyłam i sama nie wiem co to jest...
Przytulanka?



Breloczek?



Zawieszka?

Ale nie mam co się zastanawiać nad tym, bo już został "porwany" przez Kostka (który bardzo się z nim zaprzyjaźnił) do wspólnej zabawy.





Pozdrawiam serdecznie i cieszę się, że tak samo jak mnie, podoba Wam się, mój nowy warsztacik.
Dziękuję, za Wasze miłe komentarze :)

poniedziałek, 14 września 2009

Dzień spełnionych marzeń...

...był w sobotę, tak usłyszeliśmy w audycji radiowej jadąc na zakupy do sklepu IKEA
(dostaliśmy niedawno nowy katalog i mój Mąż się zainspirował???)

I rzeczywiście...dla mnie to był dzień spełnionych marzeń...
bo mój wspaniały Mąż postanowił urządzić dla mnie kącik roboczy (chyba miał już dość moich szpargałów porozkładanych po całym domu i mojego marudzenia, że wciąż muszę chować wszystko przed dziećmi i nic nie mogę zostawić w zasięgi ich ciekawskich rączek)

Plan udało się w 100% zrealizować:

-dojechaliśmy bezpiecznie do celu (wyjazd do Katowic jest dla mnie jako kierowcy za każdym razem nie lada wyzwaniem i ogromnym stresem, gdyż nie jestem na co dzień przyzwyczajona, do takiego dużego natężenia ruchu, nie wspominając o ciągłych przebudowach śląskich dróg)

- kupiliśmy upatrzony mebel i kilka drobiazgów (nie można wejść do Ikei i nic dla siebie nie znaleźć)

- wróciliśmy szczęśliwie do domu

- i tu spełniło się marzenie moich chłopców, mogli sobie pomajsterkować...





- wynieśliśmy starą komodę do piwnicy, by na jej miejsce postawić moje nowe miejsce pracy twórczej :)

A ja jestem przeszczęśliwa bo mam teraz DUŻO miejsca...



i wszystko pięknie poukładane w praktycznych szufladkach





jest też stałe miejsce dla maszyny, którą tylko przykrywam pokrowcem, gdy jej nie używam





Gdy akurat ktoś musi u nas przenocować, stolik da się złożyć do bardzo wąziutkiej szafeczki, lub rozłożyć gdy będę potrzebować naprawdę wielkiej przestrzeni ( super)



A potem gdy już wszystko było poskładane, spełniłam życzenie mojej rodzinki i na obiad zrobiłam pyszne knedle ze śliwkami (jakoś się trzeba odwdzięczyć)

A dzisiaj przez cały ranek przeprowadzałam się do nowego miejsca i już nie mogę się doczekać wieczora, gdy dzieci będą spać, a ja będę miała czas troszkę popracować w mojej „pracowni”

Ho, ho- powiększył mi się mój Ma-kramik (na początku mieściłam się w skrzynce po butach)